Wyjął swą tarczę ze skórzanej pochwy. Pachniała łojem. Otarł ją szmatą, przyglądając się przez chwilę wielkiej lambdzie, która znajdowała się na tarczy. Był to znak oznaczający niegdysiejszą nazwę Sparty, Lacedaemon. Wtedy z zamyślenia wytrącił go helota.
- Mój panie, już czas udać się na syssitie - powiedział ciemnowłosy helota
- Dobrze, więc przynieś ziarno i mięsiwo, zaraz wyruszam. - Powiedział Spartiata odkładając jednocześnie tarczę - Pamiętaj tylko żeby po wieczerzy przynieść moją zbroję i tarczę do namiotu.Sam też się przyszykuj bo jutro wyruszasz ze mną pod Termopile jako mój przyboczny.
Helota wyszedł pospiesznie. Dienekes podszedł do stołu i podniósł swój czarny himation, nałożył go na plecy po czym pewnym krokiem wyszedł na plac znajdujący się przed domem. Niewolnik nie kazał długo na siebie czekać. Pojawił się niosąc worek z ziarnem w jednej ręce, w drugiej zaś niósł wielki kawał jagnięciny. Zanim
zdołał wyjść za teren swojej posiadłości zatrzymał go głos kobiety. Był to głos jego żony. Podeszła do niego trzymając w tarczę oraz prowadząc jego syna za rękę. Był to mały Demetriusz, który przeżył już pięć wiosen i niebawem będzie musiał brać udział w agoge. Będzie to ciężka próba dla niego samego jak i dla matki, która mimo, że była silna jak przystało na spartańską kobietę, martwiła się bardzo o los swojego jedynego dziecka. Zbliżając się coraz bardziej do męża czuła jak serce wali jej coraz szybciej. przez głowę przebiegało jej tysiące myśli. Czy zobaczy go jeszcze żywego? Czy poczuje na swym ciele dotyk jego silnych męskich dłoni? Odgoniła szybko te myśli, przecież była Spartańską kobietą. Tak jak mężczyźni miała silne ciało i ducha, od najmłodszych lat była oswajana ze śmiercią i tym, że interes ojczyzny jest najważniejszy. Zawsze zostawała jeszcze pociecha, że blisko siebie będzie jej syn, lecz zaraz zdała sobie sprawę, że kończąc siódmy rok życia każdy młody Spartanin był oddawany na wychowanie miastu. Czekało go Spartańskie wychowanie, agoge. Zebrała się w sobie podeszła do męża unosząc tarcze na wysokość piersi.
- Wróć z tarczą lub na tarczy Spartiato. - powiedziała patrząc mu w oczy i wkładając w jego dłonie ciężka tarczę. Chciała jeszcze spędzić z nim upojną noc, ale wiedziała, że do jego powrotu musiały jej wystarczyć wspomnienia tego poranka.
- Wrócę na pewno moja pani - kończąc zdanie przywarł swoimi ustami do jej ust. Kończąc długi pocałunek ugryzł lekko jej wargę. Wiedział, że jutro o tej porze będzie maszerował na spotkanie śmierci lub chwały. Schylił się by przytulić swego jedynego syna. Widział w nim odbicie siebie z dawnych lat, w przyszłości będzie tak wspaniałym wojownikiem jak jego ojciec, może nawet zostanie dowódcą lochosu, kto wie? Wstał szybko, wiedział, że był bliski łez a jako wojownik nie powinien ich ukazywać, szczególnie jeżeli jest się potomkiem Heraklesa. Wziął jedzenia na dzisiejszą ucztę po czym wyszedł za próg swej posiadłości, próbując nie oglądać się za siebie. Lecz odwrócił się na krótką chwilę z myślą, że chce jak najszybciej do nich wrócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz